Przedstawiamy cykl wywiadów z polskimi fotografami, z którego dowiesz się, jak zaczęła się ich przygoda z fotografią, dlaczego wybrali akurat ten konkretny rodzaj fotografii, na jakim sprzęcie pracują i jakie mają plany na przyszłość. Sprawdź co słychać w polskiej fotografii, a może znajdziesz coś co Cię zainspiruje do działania.
Zapraszamy!

Pasję do sportów zimowych połączył z fotografią sportową i świetnie mu to wychodzi. To sprawiło, że została mu przypięta łatka fotografa sportowego. On jednak wciąż się rozwija i obecnie zajmuje się również fotografią lifestyle, która sprawia mu wielką przyjemność. Marek Ogień, bo o nim mowa, zdradza nam jak rozpoczęła się jego przygoda z fotografią i jakie ma plany na przyszłość. Przy okazji dowiecie się bez jakiego sprzętu nie wyobraża sobie fotograficznych podróży.
Snowboardowiec czy fotograf? Co było pierwsze?
Na początku był snowboard. Pierwszy raz stanąłem na nim chyba w 1997 roku. Lata mijały, aż w końcu przyszedł czas na aparat. Nie zmieniło to jednak mojego podejścia do snowboardu i od samego początku próbowałem łączyć obie rzeczy.
W dużej mierze zajmujesz się fotografią sportową – co Ci ona daje?
Daje mi dużo energii i spokoju. Zazwyczaj wiąże się ona z ciekawymi, odległymi, często niedostępnymi miejscami, przez co sam zmuszony jestem do wysiłku fizycznego, gdy chcę w te miejsca dotrzeć. Odnajduję się w niej całkiem dobrze i jest ogromną częścią mojego dorobku fotograficznego.

A fotografia lifestyle? Kiedy zająłeś się tą dziedziną?
To chyba przyszło samo. W momencie, kiedy snowboard, a w zasadzie fotografowanie akcji, zaczęło mnie trochę nudzić pojawiła się pasja do fotografowania ludzi, portretów. Zaczęła bardziej kręcić mnie cała ta otoczka, podróże, miejsca i ludzie. Chciałbym, żeby moja fotografia zmierzała w tym kierunku, jednocześnie trochę odcinając mnie od łatki fotografa sportowego.
Wspomniałeś, że fotografia łączy się z podróżami. Co ze sobą zabierasz na takie fotograficzne wyprawy? Czy takie wyjazdy wymagają odpowiedniego przygotowania?
Tak, a przy częstych wyjazdach dość sporego zaangażowania. Zdarza się, że nie ma mnie w domu ponad 150 dni w roku. To dość sporo. Nauczyłem się jak i co pakować. Raczej nie zdarza mi się sytuacja, żebym czegoś zapomniał lub nie miał. Co do sprzętu foto i mojego osobistego bagażu, to mam dwa plecaki F-Stop.

Jakie modele?
Pierwszy, na dłuższe i trudniejsze zdjęcia, to plecak F-Stop Tilopa. Jestem w stanie modyfikować jego środek w zależności od tego, ile biorę ze sobą rzeczy (czy potrzebuje zabrać 1 body i 1 obiektyw czy może 2 body, 4 obiektywy i jeszcze analoga). Jest w nim sporo kieszeni, gdzie mogę bezpiecznie trzymać paszport i komputer. Nie należę do osób, które dbają o rzeczy, jestem dość “agresywnym” użytkownikiem. Lubię targać plecak przez błoto, piach, wodę, nie zwracam uwagi, gdzie go kładę. Jeżeli sytuacja wymaga zdjęcia, szybko reaguję, dlatego też Tilopa spełnia moje oczekiwania. Jest bardzo komfortowym plecakiem. W zeszłym roku przez prawie 2 tygodnie chodziliśmy po górach w Szwajcarii. Każdego dnia nosiłem na plecach sprzęt foto, wodę, jedzenie, zapasowe ubranie. Zaliczyliśmy dość sporo stromych podejść i trudniejszych szlaków, gdzie czułem, że nie męczę pleców, bo mam wygodny plecak. Chyba pierwszy raz było mi tak dobrze z „tobołkiem” na plecach 🙂
Drugi mój plecak to model Dalston. Mały, miejski i wygodny. Od samego początku jestem zafascynowany tym, jak pojemny jest ten “tornister”. Idealnie sprawdził się podczas wypadu do Japonii, gdzie miałem ze sobą tylko jedno body i analoga. Używam go do misji miejskich, zajmuje mało miejsca i ma bardzo dużo opcji dojścia do zawartości w środku. Często zabieram go na dwudniowe wypady, bez problemu jestem w stanie się do niego spakować. Kiedyś udało mi się nawet w niego spakować na 3 dni, a miałem dodatkowo jeszcze dwa obiektywy. W Dalstonie podoba mi się kształt i to jak szybko mogę dostać się do aparatu. Do tego kieszeń na laptopa (15 cali), która jest kompletnie niewidoczna.

Jest coś, za co szczególnie cenisz wymienione plecaki?
Nie ma chyba jednej rzeczy, wszystko, co wcześniej wymieniłem jest istotne i tworzy spójną całość. Krótko mówiąc – cenię je po prostu za całokształt 🙂
Co sądzisz o systemie wkładów ICU?
Uważam, że jest to najlepsza opcja, jaka istnienie na rynku. Moje poprzednie plecaki miały zintegrowany system. Plecak z czasem parciał w środku i tak naprawdę stawał się do wyrzucenia. Lubię to, że mogę decydować, ile miejsca zajmie mi sprzęt fotograficzny, a ile miejsca chcę zostawić na inne rzeczy. Dzięki temu często jestem w stanie spakować się na wyjazd do jednego plecaka. Poza tym podoba mi się wykończenie i łatwość w modyfikacji samego środka. Może to się wydawać banalne, ale jestem w stanie zarządzać swoim plecakiem w bardzo mądry sposób, co ułatwia w danej chwili wyjmowanie najpotrzebniejszych rzeczy.

Jak podsumowałbyś plecaki F-stop jednym zdaniem?
Wygoda, jakość, niezawodność.
Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? Gdzie chcesz pojechać, gdy już wrócimy do tzw. normalności i co planujesz, jeśli jeszcze dłuższy czas nie będzie to możliwe?
Chciałbym wrócić do pracy na pełne obroty. Ostatnie miesiące były i są dosyć sprzyjające, jeżeli chodzi o kwestie zawodowe, aczkolwiek sytuacja zmienia się dynamicznie. Planowałem pojechać w styczniu do Japonii z moimi przyjaciółmi, ale niestety nie było to możliwe. Na pewno wybiorę się do Austrii w tym roku i spróbuję połączyć to z deską. A co dalej, to czas pokaże – nie chcę zdradzać szczegółów 🙂
Dziękujemy za rozmowę i życzymy wielu fotograficznych podróży 🙂

Marek Ogień
Pochodzi z Bielska-Białej, aktualnie mieszka i pracuje w Warszawie. Specjalizuje się w fotografii sportowej i lifestylowej. Publikował w magazynach w Polsce i za granicą, min. w ESPN, Snowboarder Mag, Men’s Health, CKM, Method Mag, Surfmag. Współpracował z takimi markami jak K2 Snowboards, Bern Helmets, Airblaster, Burn Energy Drink, Red Bull, Extreme Channel, Aquafresh, Virgin Mobile, 4F, Pajak Sport, Colourwear, BMW i wiele innych. Lubi biegać, podróżować, spać pod namiotem.
GALERIA