W styczniu 2014 roku firma Fujifilm zorganizowała wyjazdowe spotkanie, podczas którego zaprezentowano nowego bezlusterkowca, model X-T1. Prezentacja odbyła się w sercu Biebrzańskiego Parku Narodowego. To było za chłodne przyjęcie! I nie mam bynajmniej na myśli atmosfery spotkania, ale… pogodę w jakiej przyszło nam fotografować piękno zimowego, biebrzańskiego krajobrazu. Poranne poszukiwanie łosi odbywało się w 30-stopniowym mrozie i śniegu po kolana. I choć w tych warunkach trudno było skupić się tylko na walorach nowego sprzętu, to wyjazd utwierdził mnie w przekonaniu, że warto fotografować na co dzień aparatami Fujifilm nowej wtedy serii X. O systemie powiedziano i napisano już chyba wszystko – w większości w superlatywach. Trudno się dziwić, bo to sprzęt wysokiej klasy i elegancji. Wiadomo jednak, że „system” zaczyna się tam, gdzie akcesoria, którymi można spersonalizować posiadany aparat fotograficzny. Mam na myśli przede wszystkim obiektywy. Na początku Fujifilm nie oferowało ich zbyt wiele. Użytkownicy X-ów nie mogli również liczyć na producentów niezależnych. Dziś sytuacja wygląda inaczej, a do grona firm oferujących szkła z mocowaniem Fujifilm X dołączyła w tym roku wreszcie Sigma…
Inauguracja obiektywów Sigmy z mocowaniem Fujifilm przypomina mi nieco początki aparatów X z wymienna optyką. Wiosną 2012 roku firma wprowadziła na polski rynek model X-Pro1 m.in. w zestawie z trzema stałoogniskowymi obiektywami: Fujinonem XF 18 mm f/2 R, XF 35 mm f/1.4 R oraz XF 60 mm f/2.4 R Macro. 10 lat później, wiosną tego roku, na rynku zagościły pierwsze trzy stałoogniskowe Sigmy przeznaczone dla bezlusterkowców Fujifilm: Sigma C 16mm f/1.4 DC DN, Sigma 30mm f/1.4 DC DN oraz Sigma 56mm f/1.4 DC DN. Firma nie zdecydowała się na stworzenie nowych konstrukcji dla aparatów Fujifilm X. W mojej opinii nie było takiej potrzeby. Trio pojawiło się już wcześniej na półkach sklepowych z mocowaniami do bezlusterkowców Canona, L-mount, Micro Cztery Trzecie oraz Sony E. Producent postawił więc na sprawdzone rozwiązania, a patrząc na fakt, że obiektywy odniosły (zasłużony zresztą) sukces na rynku, było to bardzo sensowne rozwiązanie.
Czy na trzech obiektywach stałoogniskowych można zbudować własny system? Zdecydowanie tak, choć oczywiście wiele zależy od indywidualnych potrzeb i preferencji fotografa. Dla osób uprawiających fotografię reportażową, portretową czy krajobrazową nowe trio Sigmy będzie wprost idealnym wyborem. Szerokokątna 16-tka (w przypadku wszystkich trzech obiektywów musimy pamiętać o mnożniku ogniskowej 1,5x) idealnie sprawdzi się na ulicy: tak do fotografowania scen miejskich (w tym ciasnej architektury i do akcji ulicznej) jak i zdjęć krajobrazowych. 30-tka to dobra długość do wyżej wspomnianych ujęć, ale także do fotografii portretowej (popiersia czy całej sylwetki), wakacyjnej i studyjnego portretu z racji znacznie mniejszych zakrzywień na krawędziach kadru. 56-tka zaś to idealny obiektyw portretowy oraz szkło do „wyłuskiwania” detali przy jednoczesnym, pięknym rozmyciu tła. Nie mam wątpliwości, że dla wielu fotografów nowe trio Sigmy będzie wszystkim, czego będą potrzebować.
Zestaw idealny? Wiele na to wskazuje. Nie bez znaczenia jest fakt, że korpus oraz wszystkie trzy obiektywy zmieszczą się w niewielkiej torbie fotograficznej lub w plecaku, w którym możemy trzymać także inne rzeczy niezbędne w podróży. To szczególnie ważne w sytuacji, gdy nasze wypady mają charakter aktywnego wypoczynku (na przykład wielogodzinny marsz w górskim terenie) a każdy kilogram w plecaku ma znaczenie. Ciekawostką jest fakt, że wszystkie trzy obiektywy ważą zaledwie 980 gram! Żeby jednak było jasne: ich niewielkie rozmiary i waga nie wpływają ujemnie na jakość konstrukcyjną czy optyczną szkieł.
Przyznam szczerze, że urzekła mnie jakość optyczna nowych szkieł Sigmy, nie tylko zresztą tych. Wydawałoby się, że przy cenie oscylującej w przedziale od 1590 do 1790 PLN wiele oczekiwać nie można. A jednak Sigmie się udało! Nowe obiektywy oferują wysoką jakość optyczną:świetną ostrość nawet przy pełnym otwarciu przysłony, bardzo miłe dla oka, kremowe rozmycie tła, zaś wady optyczne: aberracja, dystorsja czy winietowanie są niemal niezauważalne. Jeśli już występują, łatwo i szybko można je skorygować podczas obróbki w programach graficznych. W przypadku wszystkich trzech szkieł, autofocus działa szybko – i co najważniejsze – bezbłędnie. Co ciekawe, precyzja działania układu ostrzenia niemal nie różni się w przypadku używania starszych modeli systemu X (zdjęcia testowe zostały wykonane aparatem X-T3 oraz starszym X-E2s).
Z nowymi szkłami wybrałem się na kilka krótszych spacerów i dłuższych wyjazdów plenerowych. Sprawdziły się w każdej sytuacji i w każdych warunkach. Z radością odkryłem, a raczej przypomniałem sobie, jak wygląda fotografowanie bez dużego i ciężkiego plecaka na ramionach. Niewielkie korpusy z idealnie pasującymi do nich wagą i rozmiarem obiektywami, a do tego jasne f/1.4 w każdym przypadku… czego chcieć więcej?
Wprowadzenie trzech jasnych, stałoogniskowych obiektywów kompatybilnych z aparatami Fujifilm X to krok, na który czekało wielu użytkowników systemu. Nie mam żadnych wątpliwości, że wielu osobom te trzy szkła w zupełności wystarczą do zrobienia każdego zdjęcia. Wysoka jakość optyczna i konstrukcyjna zapewni też długie lata bezproblemowego działania. Atrakcyjna cena sprawia, że zaopatrzenie się we wszystkie trzy nie będzie przysłowiową „mission impossible”. Czy miałbym jakieś życzenia? Marzyłoby mi się wprowadzenie przez Sigmę na rynek długiego obiektywu zoom… Może coś pokroju 70-300 albo 100-400? W tej materii bowiem w systemie X panuje posucha. Fujinony 50-230mm i 55-200mm są już dość leciwe,100-400mm jest bardzo drogie, 50-140mm relatywnie krótkie, zaś XF 70-300mm… niemalże niedostępne się w sklepach od czasu, gdy pojawiło się na rynku.
Czas pokaże, czy Sigma zdecyduje się na krok w kierunku obiektywów telefoto z mocowaniem X. Jedno jest pewne: wprowadzenie pierwszej trójki było strzałem w dziesiątkę!
Tekst i zdjęcia: Jarosław T. Deluga-Góra
portfolio: www.dgart.pl